Lekarze powiedzieli Kenowi Smithowi, że nigdy już nie będzie mógł chodzić. Wbrew wszystkiemu, wrócił jednak do zdrowia, ale postanowił zostawić za sobą cywilizację. Od 40 lat mieszka w samotni nad jeziorem Traig w północnej Szkocji, bez prądu i bieżącej wody. Żyje tym, co przynosi mu ziemia i jezioro. Łowi ryby, rąbie drwa do ogrzania domu i pędzi wino z soku brzozowego. Najbliższa poczta oddalona jest o 27 km. W codzienności tego samotnika ukazuje się jego głęboki, duchowy stosunek do natury. „Gdy kochasz otaczającą przyrodę, ona odwzajemnia się tym samym” – tłumaczy Smith. 70-latek przedstawia również powody, dla których odwrócił się od cywilizacji.
Delikatny stan równowagi między prowadzonym życiem pustelnika a jego podeszłym wiekiem powoduje wiele nietypowych, niekiedy śmiesznych, sytuacji, zawsze jednak oddających szacunek do życiowych wyborów bohatera. Reżyserka przez 7 lat korespondowała ze Smithem i odwiedzała go, aby zgodził się na nakręcenie filmu o sobie samym. Zaowocowało to przyjaźnią między nimi, którą widać na ekranie. Film jest poematem pokazującym, że dopiero wyjście poza nawias społeczeństwa pozwala na dostrzeżenie tego, co w ludziach najlepsze.